-
Rozpieszać się
Przychodzi czasem taki dzień, gdy wszystko jest złe, be i na nie. Przychodzi taki dzień, że moje głębokie ja woła: zadbaj o mnie i zrób coś wyjątkowo tylko dla siebie(mnie)! Nie musi to być nic wielkiego, ale coś specjalnie dla mnie. Wystarczy wizyta u fryzjera, nowe pazurki, kawa w parku, lub kubek ulubionej gorącej czekolady. Rozpieszczać się, och rozpieszczać – lubię i chcę! Ostatni taki dzień rozpoczęłam od wizyty u fryzjerki, koleżanki ze szkolnych lat. Fryzjer pasjonat z powołania i z talentem w dłoni. Nie chodzi o to, że chwalę, bo się znamy. Fakt jest taki, że wychodzę od niej zadowolona po miłej wymianie zdań i z dobrze…
-
Moja enklawa – mała, ciasna a przytulna i ciepła – sypialnia doskonała
Marzyło mi się specjalne miejsce, coś w deseń kryjówki przed całym światem. Takie na miarę bazy z dziecięcych lat – robionej za pomocą stołu, krzeseł i kocy. Dużej ilości kocy. Można było się tam schować, uciec od rodziców i stworzyć własny świat, zależnie od pragnień, dziecięcych marzeń i aktualnych pomysłów na zabawę. Czasem było zamkiem, czasem chatką w lesie. Karetą ciągniętą przez brązowe konie lub statkiem pirackim na ciepłym morzu. Mogło być wszystkim. Mogły być tam dzieci, zabawki i był bezwzględny zakaz wejścia dla dorosłych. Dziecięca enklawa. Za tego typu enklawą marzyłam jako nastolatka, potem młoda kobieta. Marzyłam także na początku małżeństwa, gdy Wiśniowa dysponowała tylko jednym pokojem, który musiał…
-
Leniwy ranek na balkonie – błogo mi
Pachnie już latem i wakacjami. Oj pachnie zdecydowanie. Ciepłe powietrze, promienie słońca, lekki wiaterek i niezmarznięte, a wręcz ciepłe nóżki. Zapach truskawek, mrożonej kawy i koktajli owocowych. Pierwsze ogórki i mizeria do obiadu. Pranie suszone wiatrem i błogi odpoczynek. Nie pamiętam takiego stanu od dzieciństwa. Nawet nastoletni okres miałam okraszony prowadzeniem domu na końcu świata, rzucaniem okiem na młodszego brata. A teraz mam luz. Taki totalny. Fakt, że podyktowany rekonwalescencją i nie jest to totalny relaks, w czasie którego robię co dusza zapragnie. Niemniej jest mi dobrze i błogo. Tak, słowo błogo obrazuje mój stan idealnie. Wreszcie czuję iż nic nie muszę i że nikt nic ode mnie nie…
-
Balkon – 1,61 m kwadrat dodatkowego szczęścia
Gabarytowo nie ma się czym chwalić. Krajobrazowo również nie. A jednak jest to coroczny obiekt mojej dumy i letnie przedłużenie przestrzeni życiowej. Mimo iż dwa krzesełka, dwie osoby na nich oraz dwie filiżanki kawy to max jaki można tam wcisnąć, to lubię mój malutki balkon po stokroć. A poza krzesełkami i domownikami pijącymi aromatyczną kawę, balkon zamieszkują również kwiaty. Nie morze kwiatów, bo jak to Mr Hubby mówi “zarwałaby się nam płyta balkonowa”, jakbym w głębi dusza chciała, ale co nieco mamy. Każdy sezon to inna kwiatowa kompozycja. W tym roku cieszy mnie wyjątkowo, bo balkon przeszedł gruntowny remont (wspominałam o tym tutaj). Wygląda po prostu dobrze. Jest…
-
Wielkie radości z małych rzeczy
Szczegóły. Wystarczy dobrze dobrana apaszka, by z pozoru nudna stylizacja robiła efekt WOW. Fantazyjnie upięte włosy lub dobrze dobrana czerwona szminka, by w dżinsach i białej koszulce prezentować się WOW. Dodanie specjalnej przyprawy, jednego tajemniczego składnika, by skromne danio zachwyciło i wywołało efekt WOW. Dopasowanie ramy do obrazu, która wydobędzie z niego maks, również daje efekt WOW. Wszystko tkwi w szczególe i wygląda na to, że coś w tym powiedzeniu jest. Wielkie radości z małych rzeczy. Łazienka była pierwszym gotowym pomieszczeniem na Wiśniowej. Fakt, że wcześniej najmocniej rozgrzebanym. Doczekała się największej ilości zmian, przeróbek i dostosowań. Nasza łazienka jest malutka i trudno było ją zagospodarować. Po ustaleniach z…
-
Świeżo i wiosennie. Zapowiedź lekkiej odnowy.
Nad ranem ćwierkają już ptaszki! Tak, tak. Nie pomyliłam się. Mimo iż po kilkudniowym rozpieszczaniu przez słońce, pojawiła się delikatna warstwa śniegu, to wiem iż jest już bliżej, niż dalej. Nawet biorąc pod uwagę to, że tegoroczna zima była całkiem, całkiem przyzwoita i nie tupała zbyt mocno nóżką, to tak bardzo serce rwie do wiosny. Powtarzam się, wiem… Od kilku postów piszę w kółko to samo. Ale co ja poradzę, że to moja ulubiona pora roku. Wyczekuję z utęsknieniem, nawet bardziej niż rok czy dwa lata temu. W związku z tym, że do prawdziwego wiosennego buuuuum trzeba jeszcze poczekać, to zachciało mi się zmienić coś na Wiśniowej. Odświeżyć.…
-
Zimowe inspiracje
Hu, hu, ha… hu, hu, ha… nasza zima zła… my się zimy nie boimy… choć za nią nie przepadamy… A przynajmniej ja! Nie jest to moja ulubiona pora roku, ale jestem w stanie docenić jej urok i zalety… Co prawda najbardziej lubię te zalety oglądać przez okno, ale spacerem w słoneczny dzień, gdy biały śnieg skrzypi pod nogami, również nie pogardzę. Chciałam podzielić się z Tobą listą moich tegorocznych zimowych inspiracji, do przetrwania tego czasu oraz pokazać, że faktycznie nie taka zima zła. Można z niej wyciągnąć sporo dobrego. Po chwili zastanowienia okazało się, że mimo wszystko jest co nieco w zimie, co sobie cenię. Lubię ten okres za…
-
Przed-świąteczne co nieco dla łasuchów
Zaczął się grudniowy szał i powolne, lub niepowolne, planowanie świątecznego czasu. Jako, że odeszłam od swoich naturalnych tendencji do ciśnięcia za wszelką cenę (post miał być mikołajkowy, ale niestety mnie rozłożyło), to przychodzę do Was z prostymi, wręcz banalnymi, pomysłami na świąteczne słodkości. Przy okazji bezglutenowymi. I jednocześnie udowodnię Wam, że “bezglutenowe” może znaczyć smacznie! A u mnie, nieskromnie powiem, znaczy zawsze, bo walory smakowe stawiam wysoko i lubię delektować się tym, co jem. Utarło się, że jest wprost przeciwnie i dlatego początki mojej diety gluten-free okupione były przerażeniem, że oto skończyły się przysmaki, na myśl o których ślinka leciała wartkim strumieniem. Ale… wystarczy trochę poszperać w czeluściach internetu,…
-
Na topie – top of the top, czyli roślinny szał
Całkiem przypadkowo jestem na topie. Już jakiś czas we wnętrzach, na “pinterestach” i “instagramach” jest boom na rośliny doniczkowe. W moim domu rodzinnym zawsze było mnóstwo kwiatów. Wszystkie parapety były nimi zastawione, a poza nimi szafki, stojaki i kwietniki. Dobrze czułam się w towarzystwie roślin i dlatego na Wiśniowej pojawiły się również. Początkowo Mr Hubby patrzył na mnie podejrzliwie, twierdząc że bez sensu trzymać coś tak niepraktycznego jak kwiaty. Jednak one wcale niepraktyczne nie są. Kwiaty doniczkowe mają sporo zalet. Pomijam walory estetyczne, bo o gustach, ponoć, się nie dyskutuje. Produkują tlen Wiemy o tym wszyscy. Pojęcie fotosyntezy kołacze z tyłu głowy, jako wspomnienie lekcji biologii. Rośliny pobierają w…
-
Domowo, ciepło i przytulnie – moje hygge po Polsku
Po zabieganym czasie, gdy wszystko musiało być na tip – top a “dedlajny” były wyśrubowane ponad stan. Mam dość. Gdy słońce jeszcze rozpieszczało, promienie grzały a temperatura zachęcała do życia w biegu, było ok. Z nastaniem szarugi, zimna i pierwszych płatków śniegu, moja mała wewnętrzna superwoman padła. Padła jak kawka. Przyjmowane aktualnie hormony, które robią swoistą sieczkę z mózgu, pilnują bym z podłogi się nie podniosła. No i tak leżę na tej podłodze, a one (w sensie te hormony) siedzą na plecach. I mam wrażenie, że całkiem nieźle się bawią. Dodanie 2 do 2 zajmuje mi dobrą godzinę. Zapominam co chciałam wpisać w wyszukiwarkę internetową a emocjonalność została całkiem…