Po godzinach,  Przemyślenia

365, a właściwie 366 dni kobiecości

 

Nie, żebym miała coś przeciwko tulipanom z okazji Dnia Kobiet… nawet goździkom (w sumie to szczególnie goździkom, bo mam do nich miętę), a nawet dobrej jakości rajstopom 🙂 . Miło, że panowie o nas pamiętają, a radio – internet – i pewnie nawet tv trąbi o tym przez bite 24 godziny. Jednak ja kobietą jestem 365 dni w roku, a w obecnym, to nawet 366 dni. I z tych pozostałych dni rezygnować nie mam zamiaru! Kobiecość jest moją domeną każdego dnia.

 

Ile kobiet tyle definicji kobiecości można znaleźć. No niestety, nie jest łatwo. Każda z nas jest w swoim rodzaju, jest jedyna i wyjątkowa. Dla każdej z nas kobiecość ma delikatnie inny charakter, delikatnie inny wydźwięk i delikatnie co innego oznacza. Każdej z nas również inne rzeczy potrzebne są, aby kobieco się poczuć. I nie ma, powtarzam nie ma, rzeczy która wydawać by się mogła, że z tą kobiecością się nie wiąże! No chyba, że wchodzimy w patologię i wyrządzaniu komuś krzywdy, ale my tutaj przecież nie o tym. Prawda?

To jak to z tymi kobiecymi kobietami jest? Masło maślane? No nie do końca, bo… nie każda z nas dobrze się czuje we własnej skórze, nie każdej z nas dobrze z sobą samą. A to moim zdaniem jest klucz. Idealnym sprawdzianem na to, czy dobrze czujemy się same ze sobą, jest samotny kilkudniowy wyjazd. Wypróbowane – działa. Kilka lat temu, z różnych przyczyn, wyjechałam na samotne wakacje. Reakcje, z którymi się spotkałam, były różne. Co smutne, to głównie ze strony kobiet były to reakcje typu: “a nie bałaś się?”, “ale jak to sama – nudno tak…”, “dałaś sobie radę?”, “jak ty to ogarnęłaś?”. Wakacje były w Hiszpanii, a nie na bezludnej wyspie! Przecież Hiszpania to Europa, całkiem cywilizowane miejsce. Na dodatek jechałam tam, gdy internet zadomowił się już na stałe w naszym świecie… Dodatkowo umiem dodać 2 do 2, czytać też potrafię… Porozumiewać się również potrafię. No to o co chodzi, pomyślałam?

A chodzi o to, że przeraża nas – kobiety – wizja, że miałybyśmy sobie poradzić bez drugiej osoby. Szukamy w niej uzupełnienia. Nawet o naszych drugich połówkach mówi się… drugie połówki! To tylko my, kobiety tak mówimy! Jakbyśmy nie potrafiły funkcjonować samodzielnie! Ja nie mówię, że na stałe, permanentnie… ale powinnyśmy umieć się odnaleźć w sytuacji samej ze sobą. Jeśli to Cię przeraża, to uważam iż powinnaś nad tym usiąść. Coś jest nie tak, jeśli nie jesteś w stanie pobyć sama z sobą. Bywa, że są to traumy z dzieciństwa, deficyty wyniesione z życia dorosłego. Nawarstwione błędy popełnione w poprzednich latach. A umówmy się, nie ma ani jednego sprawiedliwego, który by błędu nie popełnił. Warto się z tym rozprawić i zrozumieć siebie, a następnie polubić osobę, która spogląda na nas, gdy stoimy przed lustrem.

Bywa tez tak, że nie akceptujemy swojego ciała i tego jak wyglądamy. Kanony piękna dzisiejszego świata są przerażające – ciągle jest mało (czy raczej zbyt dużo), ciągle wydajemy się sobie nie wystarczające… dostępność informacji i cyfryzacja codzienności bombarduje nas sztucznie przerobionymi kobietami w Photoshopie. Ja tutaj nie mówię, by iść w przeciwną skrajność. Bardzo lubię dbać o siebie, pielęgnować swoje ciało od zewnątrz i od wewnątrz. Jednak nie przysłania mi to całego świata, nie jest jego jego kluczem. Nie jestem idealna. Więcej, to bardzo daleko mi do ideałów. Gdybym się na to zafiksowała, to mogłabym wymieniać i wymieniać, a pewnie nawet połowy tego, do czego mogłabym się dokopać, to w tej chwili nie jestem świadoma.

To wszystko sprawia, że uwielbiam kobiety charakterne. Jednak nie w takim typowym tego słowa znaczeniu. W znaczeniu, gdy ten charakter podkreśla kobiecość danej osoby. Znam kobiety, które kobieco czują się w masywnych glanach, mimo iż mają dobrze po czterdziestce. Znam tez takie, które subtelnym uśmiechem witają w drzwiach męża i właśnie to dodaje im skrzydeł. Są też w moim otoczeniu takie, które w całości oddały się pomocy innym ludziom. Znam również takie, które ze swoich słabostek zrobiły atut i dzięki temu edukują inne kobiety, pokazując jak można żyć pomimo.

 

Dla mnie, podkreślam iż to moje osobiste zdanie, z którym nie musisz się zgadzać, kobiecość to zgoda ze swoim własnym wnętrzem.  To 366 dni kobiecości!

To prawdziwe poznanie siebie i tego co drzemie w najgłębszych czeluściach serca i umysłu. Przepracowanie przeszłości, co dla każdej z nas będzie oznaczało coś zupełnie innego. Dla jednej będzie to terapia, dla drugiej wyparcie, a dla trzeciej oddanie serca i życia Bogu. Pogodzenie się z tym co do tej pory było – nie mamy możliwości zmiany tego. Świadome życie. Troska o samą siebie. Nie tylko o zewnętrzność, ale i o życie w zgodzie ze swoimi wartościami, dobre relacje, uczciwą pracę, odpoczynek, ale również i babską zewnętrzność. Dopasowany ciuch, zadbane włosy i paznokcie. Regularne wysypianie się. Kobiecość zaczyna się w środku nas i emanuje na zewnątrz. To ona jest naszą siłą!

W naszym zwariowanym świecie widzę dwie antagonistyczne postawy kobiet. Pierwsza to ta, w której dominuje nasza polska mentalność i najzwyczajniej zazdrość i złorzeczenie innym kobietom. A bo jej się udało, bo ona ma lepiej… Na siłę wyszukiwanie porażek i potknięć i akcentowanie ich z (durną) satysfakcją. Jest też druga postawa – wsparcia innych kobiet. Solidarności. Pochwały za sukcesy. Zauważenia i docenienia tego co robią. Wzajemnego uczenia się, wspierania oraz rozwoju. Genialna postawa! Marzy mi się, aby dominowała.

 

Wspierajmy kobiety! My kobiety, wspierajmy kobiety! Te przedsiębiorcze i te kury domowe. Nie bądźmy sobie wilkiem. Uczmy się od siebie. Dbajmy o siebie. Dawajmy innym kobietom to, co same chciałybyśmy od nich otrzymać! Nie żałujmy innym swojej wiedzy, swoich zdolności. Bierzemy od innych i uczmy się. Wspierajmy. Codziennie. Chodźmy ramię w ramię 🙂 365 dni w roku. A w tym roku 366 dni. 366 dni kobiecości!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *