Ignasie w trasie,  Po godzinach

Nasz mini #urlopwkraju

 

W związku z tym, że sytuacja jest taka jaka jest, to wpisów tego typu pojawi się w sieci całe mnóstwo! Tym bardziej, że akcja #urlopwkraju obejmuje coraz większe zasięgi. Marzyło nam się, aby w czerwcu tego roku pobyczyć się w Grecji, jednak wyszło jak wyszło! Nic nie zrobisz panie, do sytuacji trzeba się dostosować. Przez to, choć z drugiej strony dzięki temu, że ostatnie trzy miesiące były mocno, mocno pracowite dla nas z Mr Hubby, to potrzebowaliśmy oderwać się i trochę odpocząć. Wyjazdy jednodniowe są fajne i pozwalają na odskok myśli, jednak dopiero kilka dni pozwala odpocząć. Zrobiliśmy sobie objazdówkę, dlatego większy odpoczynek był zdecydowanie większy psychicznie niż fizycznie, jednak nie narzekamy i cieszymy się z tego co mamy!

 

Akcja #urlopwpolsce bardzo mi się podoba, bo nasz kraj jest piękny i mocno różnorodny. Poza tym fajnie jest wspomóc rodzimą gospodarkę. Polska ma wiele do zaoferowania i myślę, że każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Osobiście uwielbiam wypoczywać w upale i jeść świeże figi, jednak potrafię również wypoczywać w naszych warunkach, w których lato nie zawsze jest takie jakbyśmy sobie tego życzyli.

Morze, góry, miasta… wypoczynek w każdym z tych miejsc jest totalnie inny i ładuje całkiem inną strefę mojego ja. I każdy jest potrzebny. Nie zrezygnowaliśmy jeszcze całkiem z wyjazdu zagranicznego, choć nie nastawiamy się na niego zbyt mocno. Zobaczymy jak rozwinie się wirusowa sytuacja i w zależności od tego będziemy kombinować. W przypadku tego co się podziało na świecie przez ostatnie miesiące podróżowanie we dwójkę ma same zalety, bo jest nam łatwiej zadbać o swoje bezpieczeństwo w czasie podróży oraz dostosować się do panujących wymogów.

We wtorek przed długim weekendem czerwcowym, Bożym Ciele, Mr Hubby zakomunikował, że musi pojawić się jeszcze w owym tygodniu na budowie w Kutnie. Pozostała środa przed samym weekendem, a w związku z tym, że Kutno to środek Polski, a my mieszkamy na samym południu, to złożyło się całkiem zacnie, by wykorzystać fakt iż będziemy w owym środku Polski.

Toruń – miasto pięknej architektury oraz pysznych pierników

Od nas wszędzie jest daleko, a tak to mieliśmy już wizję połowy drogi za sobą! Na budowie, na której Mr Hubby jest Inspektorem Nadzoru różnie schodzi czasowo, dlatego pierwszy nocleg musieliśmy mieć względnie blisko Kutna. Jechaliśmy tam na godzinę 10.00 ale nie było wiadomo o której Mr Hubby skończy – mogło to być po 2 godzinach, a mogło po 6… Mój wybór padł na Toruń, o którym myślałam już kilka razy, jednak zawsze był on nam nie po drodze.

W Toruniu mieliśmy zostać jedną noc, więc zależało mi, aby nocleg był w ścisłym centrum, jak najbliżej Starego Miasta, które ostatnim razem widziałam w czasach licealnych. Znalazłam przepiękny, niewielki hotelik w starej kamienicy na Rynku Nowomiejskim! Dookoła nas Stare Miasto, więc nie mogło trafić się nam lepiej!

Hotelik zauroczył nas bardzo! Przyzwoita cena połączona z super standardem, miłą obsługą i pysznym śniadankiem. Do tego widoczki z okna na starą część miasta. Co się tyczy samego Torunia, to miasto zauroczyło nas totalnie!!! Mimo, iż niewielkie, to pełne turystów i tętniące życiem! Stare Miasto jest bardzo zadbane, większość kamieniczek odnowionych, lub przynajmniej zachowanych w bardzo dobrym stanie! Ulice i uliczki czyste. Przyjemne knajpki, w których ceny są na przystępnym poziomie. Sklepy z piernikami, wśród których królują nadziewane pierniki na wagę – pycha!

Po architekturze Torunia mocno widać wpływ Hanzy, przynależności miasta do związku handlowego Europy Północnej. Można w niej odnaleźć sporo elementów wspólnych z pozostałymi miastami tego związku, choćby z naszym Gdańskiem, Wrocławiem i Elblągiem. Dogodne położenie geograficzne Starego Miasta Toruń umożliwiło mu spore kontakty hanzeatyckie oraz spowodowało iż stał się jednym w największych i najbardziej liczących się ośrodków handlu w tym rejonie Europy.

Mocno napaliłam się, aby zahaczyć o Muzeum Świeżego Piernika, jednak okazało się iż konieczne są tam zapisy i nie było w tym dniu już wolnych miejsc… zobaczyliśmy na to Dom Kopernika, ruiny zamku oraz zeszliśmy Stare Miasto kilkukrotnie wzdłuż i wszerz. Zdecydowanie tam wrócimy, koniecznie na dłużej i zobaczymy resztę. Totalnym odjazdem byłoby zwiedzić miasto z przewodnikiem, tak by wyciągnąć z historii Torunia maksymalnie tyle ile się da.

Stegna

Do Stegny wcale nie chcieliśmy pojechać, plan był na nasze ukochane Piaski, jednak okazało się iż wiele więcej osób miało podobny plan do naszego i nawet koniec Polski na Mierzei Wiślanej był obstawiony rezerwacjami wszelkich noclegów. Stegna jest prawie na wjeździe na Mierzeję, więc wybór jej wydawał nam się słuszny. Jak się potem okazało, tylko wydawał… Raz to mieliśmy tragiczne dwa noclegi i dawno nie widziałam tak nieadekwatnej jakości do ceny, nawet biorąc poprawkę na Bałtyk i jego opóźnione rozpoczęcie sezonu. Dwa to sama mieścina również nie zrobiła na nas zbyt dobrego wrażenia – głośno, tłoczno i mocno imprezowo. Jeśli jesteś nastawiona na chill to zdecydowanie odpada. Nie twierdzę, że nie ma w Stegnie fajnych miejscówek, opisuję jedynie nasze wrażenia.

Ze Stegny, po mało komfortowej nocy, uciekliśmy do…

Elbląg

Uwielbiam mojego Męża za to, że aby zatuszować niezbyt miłe wrażenie noclegu jest w stanie przejechać ze mną 40 kilometrów po to, by zjeść śniadanie nad Kanałem Elbląskim! Nie mieliśmy najmniejszego zamiaru wykupywać dodatkowo śniadania w miejscówce z noclegu i zaopatrzyliśmy się w nie w najzwyklejszej Biedronce. Były wypiekane z mrożonek pizze, kabanosy, ser pleśniowy, sok pomidorowy i mrożona kawa, a na deser świeże truskawki! Na osłonecznionej ławce nad kanałem. Wśród zieleni i kaczek. Było bajecznie i poczucie komfortu wzrosło – poszybowało w samą górę do nieba!

Do tego spacer po ryneczku oraz wspomnienia zeszłorocznego zwiedzania miasta. Kolejne na mapie naszego kraju, do którego chcielibyśmy wrócić na kilka dni. Mimo iż niewielkie, to urocze i super miejsce wypadowe.

Piaski

Skoro ranek spędziliśmy w Elblągu to było murowane, iż drugą część dnia spędzimy w Piaskach! Pojechaliśmy do wspomnianych, a tak nietypowo zatłoczonych Piasków i rozłożyliśmy się na plaży. Pogoda postanowiła nas porozpieszczać, bo było ciepło – mocno ciepło, jednak nie na tyle, by słońce nas parzyło, a lekki wiaterek podkręcał tylko atmosferę. Mimo masy ludzi na plaży, było genialnie! Leżeliśmy, siedzieliśmy, a Mr Hubby nawet zaliczył kąpiel.

Totalny relaks, totalny luz i mocny odpoczynek. To właśnie wtedy zamarzyło nam się zostać dzień dłużej i zamiast wracać w sobotę, to wrócić dopiero w niedzielę. Wiadomo było, że dodatkowego noclegu nie weźmiemy w Stegnie, więc odezwaliśmy do mojej (Magda dziękuję!) znajomej, która prowadzi dom wypoczynkowy w Jastarni, czy jest opcja by u niej zostać. Była! Radość co niemiara, którą zwieńczyliśmy smaczną rybką w naszej ulubionej smażalni w Piaskach. Powiem Ci, że warto warto podskoczyć do Piasków do tej smażalni, bo rybki super jakości, w odpowiedniej wielkości i mocno przyzwoitej cenie! Jest naszym stałym punktem wypraw do Piasków.

Jedyny minus tej wyprawy to fakt, że pierwszy raz będąc w Piaskach nie widziałam… dzików! Są tam stałymi i licznymi mieszkańcami i jak do tej pory, to zawsze je spotykaliśmy… nie, żebym chciała mieć z nimi mocno bliskie spotkanie, ale była to fajna adrenalinka zobaczyć je za każdym razem gdy tam jesteśmy. EDIT – za prawie każdym razem! Nic straconego, trzeba będzie wrócić…

Jastarnia

Poza Mierzeją Wiślaną to Półwysep Helski darzę mocną miętą, bo to okolice w które jeździliśmy z rodzicami, gdy byłam mała. Nie mieściło mi się wtedy w głowie, że półwysep jest “tak wąski”, i że fale “nie zalewają miejscowych domów”. Takie miałam o nim dziwne wyobrażenie i zawsze gdy tam jechaliśmy, to czułam się jakbyśmy wkraczali w magiczny świat – chroniony przed niszczycielskimi falami…

Umiejscowienie domu wypoczynkowego Magdy jest genialne! Samo obrzeże Jastarni, z dala od tłumu, na bocznej uliczce. Budynek znajduje się w starym ogrodzie, którym mógłby się pochwalić niejeden ogrodnik. Jako miłośnik zielonego mogłabym w samym ogrodzie spędzić sporą część urlopu! Dodatkowo do plaży jest (wg map google) jakieś 50 metrów, więc plaża tuż za płotem! W ośrodku czysto, pachnąco, a jedzenie to… pierwsza klasa! I wcale nie piszę tego dlatego, że mam do Magdy miętę, a dlatego iż miejsce jest godne polecenia.

Sama miejscowość, poza kramami, które królują nad całym wybrzeżem, jest mocno klimatyczna i poprzeplatana starymi domkami rybaków. Domki są w niezłym stanie, odmalowane – barwne i są ciekawą odskocznią wizualną od sprzedawanego na każdym rogu chińskiego badziewia! Jest czysto i bardzo schludnie, zejścia do plaży są zadbane. Jastarnia zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie.

Jurata

Do Juraty wpadliśmy odwiedzić znajomych, którzy przyjechali tam na dłuższy wypoczynek. Miejscowość mocno zatłoczona, bardzo zadbana i w typie ‘ekskluzivvv’… zbyt wiele nie widzieliśmy, bo wpadliśmy tam tylko na jedną kawę, ale deptak nad zalewem robi super wrażenie. Ponoć w sezonie, ale nie tylko, można tam spotkać sporo osób z pierwszych stron gazet… yyy czy jeszcze tak się w ogóle mówi, czy raczej pierwszych stron pudelka??? 😉 Wiecie o co mi chodzi.

Powrót

To była najcięższa część naszego wyjazdu, bo trwała… dwa dni! Wracając autostradą utknęliśmy przed bramkami w okolicy Torunia i spędziliśmy w korku ponad 2 godziny. Następnie przejechaliśmy bramki ‘aż – cały – równy’ kilometr i… samochód odmówił nam posłuszeństwa! Na pasie awaryjnym spędziliśmy kolejne 2 godziny próbując dojść co się stało i dlaczego nasza toyota odmówiła współpracy. W tym wszystkim okazało się, że nie mieliśmy ze sobą ubezpieczenia (zostało w domu), a w bagażniku jakimś trafem znalazły się dwie gaśnice i zero trójkąta. Mistrzostwo świata! Szczęściem po autostradzie jeździ regularnie obsługa autostrady i zabezpiecza miejsca, w których stoją zepsute samochody. Miły pan obstawił naszą toyotę pachołkami.

Po wspomnianych 2 godzinach ładowaliśmy samochód na lawetę i ruszaliśmy w stronię… Torunia. Tak właściwie to samochód ładował pan kierowca lawety, który jak się chwilę później okazało, całkiem zwinnie i zgrabnie porusza się ową lawetą po centrum starego miasta. Odstawiliśmy do serwisu i ruszyliśmy do hoteliku, w którym spędziliśmy pierwszą noc naszego mini #urlopwkraju…

Pani, która nas powitała w mig nas poznała, więc podzieliliśmy się naszymi perypetiami i trochę z tego pośmialiśmy. Właściwie to śmiałam się ja i pani, bo Mr Hubby’emu nadal do śmiechu nie było. Gdy zaczęły już nas boleć brzuchy ze śmiechu, wzięłam Męża pod pachę i ruszyliśmy na miasto aby coś zjeść, bo była już godzina 22.00 a my byliśmy po śniadaniu! Dalsze losy powrotu są mało ciekawe, bo w okolicy południa odebraliśmy samochód, którym mogliśmy wrócić do Bielska-Białej. Po drodze Mr Hubby postanowił podjechać na budowę w Kutnie (zatoczyliśmy pełneee koło), następnie władowaliśmy się w jedne korki, potem w drugie… no i zeszło… może bez szczegółów :).

Z miejsc, w których byliśmy zdecydowanie możemy / i chcemy polecić:
  • Toruń i hotelik Legenda
    link do booking i tam robiłam pierwszą rezerwację; drugiej nie mieliśmy i o 22.00 wpadliśmy tam – dostaliśmy tą samą cenę
    klik
  • Jastarnia i Ośrodek Wczasowy Augustyna
    klik_2
  • Piaski Restauracyjka Smaki Morza w Piaskach ul. Piaskowa 38
    Google Maps znajduje obiekt

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *