Idzie nowe… wyzwanie na ponad 100m2!
Jesteśmy razem ponad sześć lat, małżeństwem ponad pięć. Do piątej rocznicy na każde pytanie odnośnie tego, czy nie gra nam w sercu wybudowanie domu padało gromkie: “nieee”. Mieszkamy w bloku i jest nam tutaj nader wygodnie. Doceniłam to szczególnie ja, bo w wieku 14 lat rodzice wywieźli mnie z miasta do nowo wybudowanego domu, 17 kilometrów od dotychczasowego miejsca zamieszkania. Na wieś. Dom był pięknie położony, w polach i pod lasem. Z mojego pokoju widziałam jezioro i góry. Bajka? No nie do końca. Komunikacja była słaba, zostałam wyrwana ze swojego środowiska, a piękno przyrody dawało popalić każdej zimy. Z jednej strony kochałam ten dom całym sercem, a z drugiej nienawidziłam go szczerze.
Wygoda mieszkania w bloku to był miód na moje serce. Zawsze ciepło, zawsze odśnieżone i prócz odśnieżenia samochodu nie ma potrzeby by robić cokolwiek poza obrębem mieszkania. Do tego doszło całkiem przyjemne osiedle, znośne sąsiedztwo i bliskość do wszelkich sklepów, kin i tym podobnych.
Co się zatem zmieniło?
Właściwie to nic. Pierwszym momentem, w którym padło “to może jednak byśmy się wybudowali” była wiosna zeszłego roku, dokładnie maj i jedna z pierwszych wycieczek po pierwszej fali kwarantanny. Pojechaliśmy do Wrocławia, w którym spędziliśmy genialną sobotę. Spacerowaliśmy po starym mieście, nad Odrą zrobiliśmy sobie piknik i grzaliśmy dzióbki w pierwszych ciepłych promieniach roku 2020. Na zakończenie postanowiliśmy wracać boczną drogą, szczerze to już totalnie nie pamiętam którą i myślę, że miałabym problem odszukać ją na mapie.
Wyjechaliśmy z obrębu Wrocławia na typowe przedmieścia. Słońce chyliło się już ku zachodowi, zieleń była mocno soczysta – ten najpiękniejszy odcień trawy w całym roku, a po naszej prawej i lewej stronie było osiedle niewielkich domków jednorodzinnych. Zaczęliśmy rozmawiać jak fajnie byłoby teraz w takim mieszkać, pod kątem mijającej właśnie kwarantanny i obostrzeń, które sparaliżowały całą Polskę ale i świat. Popołudnia na tarasie, grille z przyjaciółmi oraz przestrzeń, której nasz niewielki balkon niestety nie zapewnia. To wtedy zdanie “może byśmy się jednak wybudowali” padło po raz pierwszy. Myślę, że oboje nas ono zaskoczyło, choć w pozytywnym sensie.
Temat wracał regularnie co kilka tygodni. Mielił się w naszych sercach przez całą wiosnę i lato. W momencie, gdy okazało się, że możemy, choć tak właściwie to Mr Hubby, dostać działkę, to pomysł zaczął całkiem składać się w naszych sercach i głowach. Stwierdziliśmy, że właściwie to dlaczego nie.
Oboje mamy wykształcenie budowlane, choć doświadczenie moje nijak ma się do bogatego doświadczenia mojego męża. Zaczęliśmy rozważać temat pod kątem technicznym i okazało się, że nie ciągnie nas w tradycyjne budownictwo. Postanowiliśmy, że warto by pomysł ten oprzeć na nowych, a przynajmniej nowszych technologiach. Do tego doszły zmiany w warunkach technicznych od tego roku, które pokazały iż nasz tok myślenia jest całkiem trafny.
Tutaj narodził się kolejny szalony pomysł i nowe wyzwanie. Założyliśmy stronę www.przemyslanydom.pl, która z jednej strony zaczęła być kroniką naszych poczynań, a z drugiej strony ma być pełna alternatywnych pomysłów na wybudowanie swojego własnego domu. Nasze podejście może być dla wielu inspiracją oraz wskazówką, że nie tylko budownictwo tradycyjne jest warte uwagi. Warto przynajmniej rozważyć inne koncepcje, by wybrać coś odpowiedniego dla siebie. Chcemy się tym dzielić. Strona już funkcjonuje i serdecznie zapraszamy do zapoznania się z tym co już się tam pojawiło, ale również z tym, co będzie pojawiać się w dalszej kolejności.
Poprzedni rok pokazał wszystkim, że bazowanie na swoich planach i upieranie się przy swoim ma krótkie nogi. Nie wiemy co przyniesie ten rok i czy wszystko pójdzie po naszej myśli. Czy wszystkie elementy układanki i wyzwania pod tytułem “budujemy dom” złożą się w całość. Jesteśmy na etapie, na którym tysiąc szczegółów może pójść nie po naszej myśli. Jeśli tak będzie, to trudno. To co nam zostanie to nowy blog, który chcemy prowadzić bez względu na wszystko. Fajnie jest dzielić się wiedzą, własnymi przemyśleniami oraz wskazywać alternatywne rozwiązania. A jeśli Bóg da, jeśli tylko to jest częścią Jego planów, to w najbliższym czasie dopinamy notariusza oraz przenosimy plan domu na… papier? No nie. Przenosimy do nowego programu, którego przy okazji chcemy się nauczyć, a który pomoże nam również w zawodowych planach. Wszystko to niesamowicie łączy się i przenika.
Wizja tego wyzwania z jednej strony przeraża mnie, z drugiej mocno ekscytuje i cieszy. W związku z tym, że chcemy wszystko sami zaprojektować, to dosłownie jest to wyzwanie. Równocześnie rozwój, a to jest bezcenne. Nie cierpię stania w miejscu, chodzenia dookoła jednego punktu. Blog www.przemyslanydom.pl będzie opisywał wszystkie techniczne aspekty, natomiast tutaj na naszym yasminsmellowym blogu będę pisać o kobiecej stronie budowy – przemyśleniach, wątpliwościach i reszcie tego co siedzi w mojej babskiej głowie.