Kulinarnie,  Po godzinach,  Przemyślenia

Leśne dary lata oraz co nieco o darach Podhala

 

Miało być totalnie coś innego, miała być totalnie inna bajka, bo o serach Podhala. Wybraliśmy się z Mr Hubby w ostatni weekend do Kościeliska po sery. Pomysł całkiem spontaniczny, po sobotnim śniadanku zebraliśmy się i pojechaliśmy. Moja Przyjaciółka skomentowała, że przeciętnie ludzie po serki jeżdżą na pobliski, miejski rynek, zamiast dymać na Podhale… no ale kto wolnym ludziom zabroni??? Tak już mamy i skoro potrafimy pojechać na śniadanie 40 km, to i po serki 100 km problemem nie jest. Lubię to zdecydowanie!

Po serki pojechaliśmy do naszej ulubionej bacówki w Kościelisku. Zrobiliśmy spore zakupy, których… nie dowieźliśmy do domu a zjedliśmy w trakcie drugiej części wycieczki. Zestaw dla nas był typowy: bryndza, bundz, oscypki, niewędzony oscypek (polska mozzarella) oraz kubek żętycy (bleeee i fuj, ale Mr Hubby ma na ten temat zgoła inne zdanie).

Wycieczka przedłużyła nam się, mieliśmy zapas bezalkoholowego piwa, więc serki zeszły w trakcie dnia. Bryndza tradycyjnie w pierwszej kolejności, więc następnym razem muszę kupić podwójną porcję. Powtarzam to sobie za każdym razem, bo to nasz ulubiony ser.

Chciałam zrobić wpis o serach Podhala, jednak… nie mam na czym bazować, brak założonego, głównego składnika. Niemniej jeśli masz możliwość zakupu serów Podhala, a lubisz takie smaki, to bardzo polecam. Zaplanuję i zrobię ten wpis przy najbliżej okazji, bo filmiki wrzucane na stories na insta bardzo przypadły Wam do gustu, dlatego myślę iż ten wpis byłby chętnie czytany!

 

Lato to również dary natury, a jak dołożyć do tego mojego Męża, to są to grzyby! Mimo iż dużego wysypu w ostatni weekend nie było i przywiózł tylko kilka sztuk, to były to dorodne i piękne prawdziwki! Tak bardzo jak nie lubię grzybów zbierać, tak bardzo kocham je jeść! Smażone na masełku, w postaci zup lub sosów – marzenie. Prawdziwki, podgrzybki, kurki… mmm… Świeże, suszone oraz w zalewie octowej! Bajka!

Ostatnie zbiory mojego Męża i jego Taty nie były zbyt znaczące, ale wystarczyły na poweekendowy obiadek. W związku z podróżami weekendowymi, w czasie których zrobiliśmy ponad 460 kilometrów, a krążyliśmy wokół komina (naszego Bielska-Białej) Panowie wybrali się dość późno jak na grzybobranie. Ogólny brak wody, susza nie pomogły i wrócili z jednym naręczem grzybów. Na obiad wystarczy.

 

W związku z tym, że ostatnio królują u nas szybkie obiady, to chciałam sprawić przyjemność Mr Hubby i zrobić coś ‘konkretnego’. Miałam w lodówce polędwiczkę, miałam grzyby (prawdziwki i podgrzybki), więc wybór był prosty. Polędwiczka w sosie grzybowym. Lato jest dość trudnym okresem dla naszej diety, bo sięgamy od czasu do czasu  po piwo, wino oraz jedzenie na mieście – szczególnie w trakcie wycieczek. Długie wieczory, szczególnie w gronie najbliższych obfitują w sięganie po przekąski porami, które w normalnym trybie nie mają u mnie nic wspólnego z jedzeniem.

Postanowiłam zrobić sos własny, bez żadnych zagęstników – dodatków, tak by danie maksymalnie odchudzić. Niemniej nic nie stoi na przeszkodzie, byś zmodyfikowała przepis i zrobiła grzybowy sos na bazie śmietanki. Zawsze zachęcałam i będę zachęcała do tego, by modyfikować przepisy pod to, co lubimy i to co akurat mamy w lodówce. Kulinaria to nie ciężka chemia, w której ważne są ilości, daje spore pole do popisu… i to w niej uwielbiam.

 

Polędwiczka w grzybowym sosie:
Składniki:
  • polędwiczka (miałam około 70 dag)
  • miseczka grzybów
  • sól, pieprz, słodka papryka, ocet jabłkowy
  • oliwa z oliwek
  • masło
  • świeży rozmaryn

 

Przygotowanie:

Polędwiczkę pocięłam na plastry, posmarowałam delikatnie oliwą z oliwek i natarłam solą, pieprzem oraz słodką papryką. Na końcu skropiłam kilkoma kroplami octu i ponownie roztarłam przyprawy na mięsie. Odstawiłam całość do lodówki na 2 godziny.

Grzyby oczyściłam, obrałam, skroiłam w dość duże kawałki i odłożyłam.

Na zimną patelnię dałam mięso, grzyby, gałązki rozmarynu oraz kilka wiórków masła (fajnie podkreśla smak zarówno grzybów, jak i polędwiczki). Delikatnie rozgrzewałam całość, mieszając od czasu do czasu. Dusiłam danie około 15 minut. Stopień wysmażenia dostosuj do grubości plastrów mięsa oraz tego jaką polędwiczkę lubisz najbardziej. Pod koniec duszenia podlałam całość wodą, aby nie była sucha i by zrobił się delikatny sosik.

Podałam z ryżem oraz pomidorami malinowymi.

 

 

Smacznego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *