Jak kamień w wodę.
Przepadłam na prawie cały lipiec. Jak kamień w wodę. Jeszcze takiej sytuacji tutaj nie było, w ponad półtorarocznej działalności blogowej.
Tegoroczny lipiec jest dla mnie nader piękny, co trudny. Przemieszał się tumult pracy z przemęczeniem organizmu, a także przykrości z radościami oraz przyjemności z obowiązkami. Rozjechało mnie to na maksa i nie umiałam się pozbierać, nie umiałam tego poukładać i poskładać tak, aby wszystko było na swoim miejscu. Taka, wiecie… niezła rozpierducha… na dodatek czas leci jak szalony i to w tym roku jeszcze bardziej jak szalony, choć z drugiej strony dzieje się tak wiele w moim życiu, że mam wrażenie iż ten lipiec wagowo dorównuje takim trzem lub czterem przeciętnym lipcom! No i taka sytuacja…
Zdecydowanie zbyt wiele na siebie wzięłam, na dodatek nie poodcinałam pewnych kwestii i ktoś zrobił to za mnie. Kilka razy dostałam przysłowiową szmatą w moją zakręconą. Czując się źle, i to bardzo źle, jak już nie pamiętam kiedy, ze zjechaną samooceną, potrzebne było oczyszczenie. Gruntowne. Tutaj wjechała wspomniana wcześniej rozpierducha! Chyba najłatwiej poskładać codzienność w takiej właśnie sytuacji. Wszystko zostało wywalone na środek, o każdą rzecz zdążyłam się potknąć, a na dodatek część boleśnie wbiła się w stopę. Sytuacja idealna. Wielki wór na śmieci i jedziesz mała z tym co należy usunąć ze swojego życia. Polecam! Oczyszczające. Dające przestrzeń. Pozwalające na oddech pełną piersią. Na zauważenie nowych możliwości. Wybranie tego co naprawdę warto mieć w swoim życiu – selekcja (jakie to jest piękne słowo).
Na komentarz do sytuacji pozwolę sobie jeden. Nie ma na świecie i nie było człowieka, który by był prawy i nigdy Cię nie zranił. Wyjątkiem, który chodził po świecie jest Jezus Chrystus. On i tylko On. Cała reszta, ze mną na czele, jest zawodna i nie warto w nas zbyt wiele pokładać, nawet jeśli myślisz iż ktoś jest Ci bliski. Nie warto pokładać w ludziach zbyt wiele. Całkiem inaczej ma się sprawa z Bogiem. Oddanie życia Jezusowi to nowa rzeczywistość, nowe życie, w które wchodzisz. Jedyna niezawodna rzeczywistość. Rzeczywistość, w której nigdy nie jesteś sam – w najgorszym wypadku we czwórkę… numer jeden w życiu!
Przerażającym jest fakt, że chrześcijanom wcale nie trzeba najazdu ciemnej strony, najazdu imigrantów czy “zielonych mrówek”, aby ich osłabić. Zrobią to sami i to między sobą! Zagryzą się we własnym gronie, we własnym sosie. Nie taki Kościół założył Jezus. Założył jeden! Jeden Kościół! I po taki wróci!
Przepadłam jak kamień w wodę. Jeśli Ci mnie brakowało, to oświadczam iż już jestem! Wróciłam! Kreatywność znowu się we mnie obudziła i mam w głowie kilka następnych postów. Jako pierwsze na tapet bierzemy lekkie, wakacyjne sprawy! Miłość do pisania tutaj nie umarła, nie zniknęła. Została trochę zawalona, ale ją odgrzebałam, odkurzyłam i nawet wypolerowałam. Jedziemy z tematem!