Rytuały i przyzwyczajenia, czyli o rzeczach, które kołem się toczą
Jestem typem, który ma swoje rytuały i przyzwyczajenia. Małe i takie większe. Lubię je, bo dają mi swoiste poczucie bezpieczeństwa. Sprawiają mi przyjemność. Lubię je także za to iż rozpieszczanie i dbanie o samą siebie jest fajne.
Ponoć aż 40% naszego funkcjonowania ma charakter nawykowy. Przyzwyczajenie do określonego działania jest wygodne, często jednak jest dla nas niekorzystne. Przykład: kompulsywne zjadanie słodyczy, nadużywanie używek lub zwyczajowe pozostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę. W związku z tym warto pielęgnować nawyki, które są dobre i bezpieczne dla nas. Nawyk jest czynnością, którą wykonujemy bez świadomie podjętej decyzji. Wśród typów nawyków wyróżnia się: dźwignię (okoliczności aktywują nawyk), rutynę (schematyczny ciąg zachowań nawykowych), nagrodę (przyjemne doznanie, związane z nawykowym działaniem, np. uczucie słodkiego smaku po zjedzeniu cukierka). Regularne powtarzanie czynności powoduje jej automatyzację. Dlatego nawet nie zastanawiamy się nad tym jak chodzimy lub piszemy – ręcznie lub na komputerze.
Ważna jest świadomość, iż jeśli dostrzeżemy u siebie niepokojący nawyk, to jest możliwość wyeliminowania go, bądź zmienienia w pożądany. Wymaga to trochę uwagi i koncentracji na problemie, jednak jest do osiągnięcia. Jednym ze sposobów na zmianę nawyku jest stworzenie nowego. Przykładem może być przygotowanie pokrojonego jabłka przed każdym seansem filmowym, zamiast przesypywania paczki chipsów z opakowania do miseczki. Istotne jest, by proces powtarzać tak długo, aż zakorzeni się i stanie nowym nawykiem.
Powyższa teoria – teorią, ale chciałam dzisiaj napisać o swoich, w moim mniemaniu bezpiecznych i nieszkodliwych, rytuałach. Niektóre z nich są wymagające, inne śmieszne i zabawne. Wszystkie moje.
* Powroty w ulubione miejsca
a tych miejsc jest multum. Dodatkowo mogłabym je podzielić na te bliższe i dalsze. Zarówno kilometrowo, jak i sentymentalnie. I tak wiosna to spacery po parku w Pszczynie, a lato to zachód słońca nad Jeziorem Żywieckim. Wypad na drugi koniec Polski to Gdańsk. Wyjazd weekendowy to z kolei Dolny Śląsk. Ciepły wieczór to nocny spacer po uliczkach starego Bielska i Białej. Ewentualnie szwendanie się po okolicy Wiśniowej.
* Weekendowe wylegiwanie się w łóżku
i wspólna z Mr Hubby celebracja śniadania, do którego koniecznie musi być podana i herbata i kawa.
* Lodówka z pełną szufladą warzyw i owoców.
Inaczej wydaje mi się, że nie mam co jeść. Mimo tego nie marnujemy żywności i sporadycznie ląduje coś w koszu. A jeśli już wyląduje, to mam okrutne wyrzuty sumienia.
* Zimowe, całodzienne
seansy filmowe w łóżku.
Komentarz chyba zbędny…
* Suchy prysznic
i wieczorne korzystanie z łazienki jako pierwsza. Uwielbiam uczucie suchego prysznica pod stopami, gdy pod niego wchodzę i jednocześnie nienawidzę wchodzić do brodzika, gdy jest mokry. Nie mam bladego pojęcia skąd to się u mnie wzięło, ale póki Mr Hubby jest wyrozumiały w tym względzie, to nie widzę powodu, by to przyzwyczajenie zmieniać.
*Pisanie SMS-ów
zamiast dzwonienia. Nie przepadam za rozmowami telefonicznymi. Brakuje mi w nich kontaktu wzrokowego, dlatego często zamiast zadzwonić, piszę krótką wiadomość, a sprawy bardziej skomplikowane załatwiam twarzą w twarz.
* Przywitanie męża przytuleniem i codzienne opowiedzenie sobie tego jak minął nam dzień.
Lubię wiedzieć co dzieje się u Mr Hubby i czym żyje, jak minął mu dzień w pracy i co dobrego lub nie go spotkało.
* Wieczorna chwila na mizianie się kosmetykami.
W praktyce to kilkuminutowe SPA, a od czasu do czasu całkiem konkretne SPA i czas poświęcony na pielęgnację ciała.
* Sen.
W ilości sporej na na przeciętną dorosła osobę. Im więcej stresu noszę, tym więcej snu potrzebuję. Dlatego dbam o higienę snu i kładę się o stałej porze, w komfortowo przygotowanej do tego celu sypialni – wywietrzonej, w ulubionej pościeli, bez rozpraszaczy oraz elektroniki.
* Spotkania przyjaciółkami.
Czas, który dodaje skrzydeł, podnosi i jest jedną z lepszych inwestycji, jakie można sobie wyobrazić.
* Czytanie Biblii i modlitwa
czyli własny, indywidualny czas z Bogiem.