Po godzinach,  Przemyślenia

Wdzięczna

 

Miało być hucznie, miało być z przytupem, a wyszło jak wyszło… Spóźniona, z poślizgiem, w niedoczasie… plany były zacne, jednak rzeczywistość je zweryfikowała. Plany huczne jak bal, jednak… co się odwlecze… jeśli pomysły zostaną w sercu, to znajdzie się i okazja, by je wcielić w życie. Bo czemu nie, prawda?

 

Jakiś czas temu pewnie bym nie spała, pewnie zgrzytała zębami i pluła sobie w brodę iż świętowanie drugich urodzin bloga mi nie wyszło. Jednak od samego początku, gdy piszę do Was, to piszę o byciu wyrozumiałym dla siebie i nie braniu na siebie więcej niż jesteśmy w stanie ogarnąć. Tym bardziej iż rok jest dość specyficzny, co więcej to cały blogowy drugi rok był mocno pod górkę. W wielu aspektach moje życie przewróciło się do góry nogami – zubożałam o kilkoro przyjaciół, przeszłam burze w małżeństwie, gdy inni wciskali ość niezgody między mnie a Mr Hubby, przeszłam turbulencje zawodowe oraz chorobę mojego Taty.

Wiele momentów było trudnych, wiele łez wylałam, kilka nocy nie przespałam. Równowaga w przyrodzie być musi i minusy zostały zastąpione plusami, tak że finalnie daleko do przodu jestem. Znalazłam swoje duchowe miejsce i Kościół pełen miłości, troski i sporych wyzwań. Doświadczyłam przyjaźni, która trwa i ciągłej modlitwy oraz wsparcia, gdy było źle. Doświadczyłam umocnienia relacji z Mężem, pomimo tych wszystkich doświadczeń. Masy cudownych chwil z Tatusiem i Teściami, mimo kwarantann i innych izolacji. Rozwoju zawodowego oraz rozpoczęcia nowego etapu w życiu… i mogłabym tak wymieniać dalej i dalej. Mimo, że ostatnie dwanaście miesięcy były jednymi z cięższych w moim życiu, to skoro doprowadziło mnie to do miejsca, w którym jestem dzisiaj, to… to ja jestem wdzięczna. Bardzo wdzięczna!

W życiu bym nie pomyślała, że po dwóch latach blogowania będę potrzebowała sporej przestrzeni w sieci. Nawet nie wiedziałam, że strona może działać na własnym hostingu. Ba, słowa tego nie znałam. Dzisiaj już własny hosting jest, ze sporym miejscem, dobrym zabezpieczeniem. Możliwościami rozwoju i… dalszego pisania, dalszego focenia i bycia z Wami! Dla Was. Prawda jest taka, że gdyby nie WY – czytelnicy, to nie byłoby mnie tutaj. Każda odsłona bloga, każdy komentarz, wiadomość w szufladce lub w mediach społecznościowych, to miód na moje serce. Rozlewające się ciepło i… wdzięczność. Tak bardzo Wam dziękuję. Tak bardzo Ci dziękuję!

 

Ostatni blogowy rok to mastermind ze wspaniałymi dziewczynami. Godziny rozmów, planowania oraz wspierania się. Nie miałam pojęcia, że taki zewnętrzny kopniak, tak wiele daje. A z drugiej strony iż sukcesy dziewczyn potraktuję prawie jak swoje i każdy oglądam z ciepłem na sercu. Z wdzięcznością.

Poprzednie miesiące to czas sporej aktywności w sieci. To czas wytężonej pracy. To czas odpoczynku w realiach, które nas dotknęły. To marzenia i wizje, które zostały złożone w moim i Mr Hubby sercu. To wizje, które już są i powoli działają, a niedługo ujrzą światło dzienne. Nasz wspólny projekt, który będzie swoistym pamiętnikiem, ale i (taką mamy nadzieję) inspiracją dla innych i wskazaniem iż do różnych spraw można podejść od różnych stron. Oj, już nic więcej nie zdradzam…

Ostatni czas to również czas sporej ilości osób dookoła mnie. Ludzie tu, ludzie tam. To czas, gdy kładę się późno spać i mam potem problem, by się dobudzić. To czas, gdy jestem potrzebna i poza tym, że mogę brać, to wiele wiele więcej mogę dawać! I za to również jestem wdzięczna!

Wybacz, że dzisiaj tak krótko, że tak enigmatycznie. Drugi blogowy rok zamknęliśmy krótkim wypadem nad nowo powstające jezioro. Zamknęliśmy go i czekamy na to, co przyjdzie dalej. W pierwszej kolejności nasz nowy projekt, jeśli się uda to potem pomysły, które miały być na urodziny. No i wpisy! W mojej głowie jest ich obecnie masa, nagromadziło się ich… ho ho ho… to co, chyba czas wystartować i… może smacznie zacząć trzeci rok działalności bloga? Oczekuj kulinarnego wpisu!

 

Wdzięczna.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *